wtorek 19.03.2024

Imieniny: Józefa Bogdana

// reklama@roland-gazeta.pl // + 48 500 027 343 //

poleasingowe pl 970 250


Średzianie w podróży dookoła świata. Z Benalmadeny do Pisy

Skomentuj



Ruszamy bladym świtem z Gibraltaru. Jak zwykle ruch w porcie – promy we wszystkie strony, wielkie kontenerowce i dziesiątki innych stalowych wytworów stoczni.



Manewrowanie niewielkim jachtem wymaga koncentracji i przewidywania drogi takiego kolosa. Wreszcie na morzu za skałą gibraltarską, która jak zwykle otulona kołdrą chmury. Mijamy Esteponę, Malagę i zawijamy do Benalmadeny. Nabrzeże dla gości zajęte więc stajemy obok innych większych jednostek. Rano zgłoszenie. Płacimy 45 euro i mamy dobę na zakupy oraz odpoczynek. Porządnie myjemy z soli jacht. To jeszcze naloty z Atlantyku. Grudki świecą na relingach, kabestanach. Zeżrą nam łódź na amen.

Ruszamy na zakupy . Trochę chleba, warzyw i  wino. Mamy zapas, ale lepiej wozić niż się prosić. Jest sobota więc market trochę ogołocony. Obiad w WOK – chinskiej sieciówce, gdzie za stałą opłatą jesz ile chcesz. Trochę podrożało od ostatniego pobytu tutaj. Ale poszaleć można. Ledwo się dowlekliśmy na Venatora. A co? Zapłacone więc do oporu krewetek, kalmarów, małży, etc...

Ruszamy w południe. Musieliśmy odwołać spotkanie z Oleńką i Crisem, bo wiatr się zmieniał i trzeba by było płacić za kolejna dobę. Widzimy się częściej w kraju. Wiatr kaprysi. Najpierw dwie doby zdrowe 6-7 B w twarz przy wysokiej fali. Dla Venatora to normalne warunki, ale mokro jest. Toż to morze śródziemne – miało być miło i ciepło. Potem następne dwie z wiatrem bylejakim i martwą falą.

Wreszcie po męskiej nocnej walce z neptunem, przy butelce, trochę przywiało i o świcie Ibiza. Stajemy na kotwicy, śniadanie, ponton i lądowanie na plaży. Wypatrywaliśmy wcześniej przez lornetkę miejsce na inwazję i parę miejsc było niezwykle interesujących. Tyle kobiet w bikini w jednym miejscu... Tylko ta gówniana lornetka nerw psuła. Pakujemy dupska w ponton i lądujemy na plaży. Potem kwadrans latamy z nim po piasku udając, że szukamy bezpiecznego miejsca. Potem odpoczywamy obserwując czy te dziewczyny bez staników nie chcą, aby nam ukraść dinghy.

Ibiza jest przereklamowana. Fajne te knajpki, dyskoteki ale to komercja. Drogo i szpanersko. A my w sandałkach wracamy po ciemku na jacht. Kilka godzin snu i odebranie prognozy. Niże wokół  morza śródziemnego narobiły bałaganu w pogodzie. Od wschodu zbliża się poważny sztorm z centrum nad Majorką, więc trzeba się gdzieś schować i ruszyć dalej, gdy wiatr odkręci na zachód. Ruszamy o świcie i celujemy na Sant Antonio - coś tam. Na mapie z plotera wygląda na wioskę rybacką, ale chyba jest nieaktualna. Widać, że sezon na ryby i małże dopisał, bo nabudowali w cholerę hoteli wysokich do nieba.

Szukamy innej miejscówki. Płyniemy na zrefowanym foku, ale i tak na logu ok. 8 węzłów. Na szczęście z rufy. Wreszcie znajdujemy niewielką zatoczkę Punta del Mares. Stoi kilka jachtów, ale miejsca wystarczy i dla nas. Kotwica dół i za chwilę spada ulewa ze szkwałami. W nocy przyszła jeszcze fala i rzucało nami jak w starym jelczu. Ze spania już nici, więc skoro świt w drogę. Front przeszedł i została generalnie tylko wysoka, nierówna martwa fala.  

Ciągniemy na Sardynię odebrać nową porcję załogi. Po drodze znowu 12 godzin w sztormiku 7-8 B, ale przy wyjątkowo nieprzyjemnej krzyżowej fali. Podpływamy pod Alghero, aby złapać kontakt z  załogą. Mają inne plany. Badacze wyspy , kur... A my zapier... 2 doby, aby ich odebrać. Podpływamy do Torres po wodę i olej do silnika. Woda była, ale oleju za skarby nie kupisz.

Sobota po południu. Dobrze, że Lidla była otwarta, to plecaki wypełniliśmy szkiełkiem i chlebem. Z dymiącym  motorem kierujemy się na Palau – miasteczko na północy Sardynii. Odbieramy załogę, wyjątkowo nieogarniętą. Za dwie godziny ruszy silny wiatr z NE. Wychodzimy po ciemku w kierunku Korsyki – na Bonifacio. Podczas przełączania zbiornika paliwa na zapasowy silnik staje. W tym samym czasie rozpętuje się sztorm. Wiatr 45 knt i musimy na kawałku foka znaleźć kotwicowisko, bo tak będzie przez  36 godz. Kilka prób wepchania się pod osłonę wysp okazują się bezskuteczne. Wreszcie o 6 rano po zmianie kotwicy stajemy jako tako bezpiecznie.

Dzień mija na bujaniu na ankrze i naprawie silnika. Syf w zbiorniku i nieszczelność w układzie  paliwowym dają zajęcie załodze do wieczora. Parę drinków i wreszcie noc do spania. Ela, która stała na wachcie nocnej budzi o 4 rano. Kotwica nie trzyma. Jedziemy na skały! I znów szarpanie z łańcuchem. Na szczęście silnik już chodzi. Wślizgujemy się w głąb zatoki i kawał żelastwa ląduje w wodzie. Stoimy bezpiecznie. Odsypiamy nockę tę i poprzednie. Wiatr nieco siada, więc ruszamy do Bonifacio.

Według mnie najpiękniejsza miejscówka na Mediteranea. Stare miasto na wysokim klifie robi wrażenie na każdym, kto jest tam pierwszy raz. Toalety nie powalają. Woda zimna. Kasują za to jak zwykle. Pomimo, że sezon już minął ceny ciągle astronomiczne. Piwo kosztuje 9 eur. Wino na szczęście tańsze. Wyroby z kory dębowej i noże ze stali korsykańskiej, to główne produkty miejscowej przedsiębiorczości. Nawet pomimo etykiety na scyzorykach – made in China.

Nocą ruszamy w kierunku Elby. Rano stajemy w zatoce Azzurro. Kapitan wreszcie się wyśpi, bo załoga rusza na łowy do miasta. Wracają w dobrych humorach ,więc postanawiamy przestawić się do zatoki Portoferraio. Kotwica w górę i... zaczynają się problemy. Zaczepiła o coś, może skałę, ale jest ciemno i nie chcę przeciążać maszyny. Rano mądrzejsze od wieczora, więc rano obejrzymy kamerą miejsce zaczepu.

Daniel może wypróbować akwalung. Ale życie nosi w sobie tyle niespodzianek. "Miszcz" Karafka ze Wspólnikiem wsiadają w ponton i na wiosłach szukają nocnych wrażeń w Porto Azzurro. Jak zwykle niezawodny instynkt Eli każe zbudzić pozostałą część załogi o 4 rano. Jak na złość kotwica puściła zaczep i dryfujemy na skały. Akcja awaryjna i na silniku cumujemy do wielkiej boi w porcie. Nie mam najmniejszych wątpliwości – na pokładzie jest Jonasz. Ilość sytuacji niewytłumaczalnych jest stanowczo zbyt duża. Na dodatek nie ma dwóch nocnych marków - "Miszcza" Karafki i Wspólnika. Moglibyśmy ich zostawić, ale pontonu żal. Na kei jakieś zamieszanie. Chyba awantura z taksówkarzem i wreszcie ciemność niesie nad wodą słowa ukraińskiej dumki - hej sokoły. Wracają ledwo ciepli...

Śniadanie i pora nam już do portu w Pisie. Żadnych międzylądowań po drodze, aby ograniczyć możliwość swobodnego działania pokładowego Jonasza. Wieje z rufy  i jedziemy na maksa. Ponad 60 mil trzaska jak z bata i za dnia stajemy przy kei na rzece Arno u Alessandro i jego mamy. 

 Za nami koniec I etapu rejsu. Na logu 9313 mil. Wyszliśmy z Cape Town w RPA 25.05. Trochę zeszło. Wystartowaliśmy we dwójkę z Danielem. Po drodze zwiedziliśmy wyspę St. Helena i Ascensicion. Zawinęliśmy do Bangulu w Gambii, Dakaru w Senegalu potem 3 tygodnie pod silny wiatr i falę na Wyspy Kanaryjskie. Do załogi dołącza Jacek. Stamtąd skok na Maderę i znów żegluga w dwie osoby, bo Daniel musi wracać. Gibraltar, Benalmadena, Ibiza i na północy Sardynii dołącza kilka nowych członków załogi. Wśród nich wsiada też jakiś Jonasz. Czegoś psuje się silnik, spala się pompa wodna, kotwica raz trzyma, raz nie, a zawsze trzymała. Silnik przyczepny też zawodzi. To nie przypadek. A przed nami jeszcze długa droga samochodem do domu. Ale to już inna historia.

Do usłyszenia!

Z jachtu Venator pozdrawia

redakcję i czytelników Rolanda

kapitan Tadeusz Staniul





   


Wczytywanie komentarza... Komentarz zostanie odświeżony po 00:00.
Zaloguj się aby dodać komentarz.
pozostały limit znaków.
Zaloguj się za pomocą ( Zarejestruj się? )


Mam nadzieję na zmianę, bo te układy już tworzą opieszałość a cierpią na tym nawet dzieci. ...
Zgadzam się z panem Robertem w 100 procentach . Pozdrawiam 
Czy ktoś będzie w stanie zorganizować jakiś bieg w Środzie Śląskiej? Po ostatnim blamażu przydało by ...

Lokalne ogłoszenia drobne

20.02.2024 19:12 wrote:

Kupię kable płaskie podtynkowe 3x1,5 i 3x 2,5  20 rolek. Tel 500 844 143…

13.02.2024 21:00 wrote:

Rower męski trekingowy UNIVEGA modelTerreno, koła 28", rama aluminiowa, osprzęt marki SHIMANO  DEORE. Rower jest zadbany, po sezon…

17.01.2024 21:24 wrote:

Kupię działkę lub dom. Ciechów i pobliska okolica. Telefon: 724 326 164 …

05.01.2024 15:56 wrote:

Chciałbym wynająć garaż w Środzie śląskiej, nawet od zaraz. Tel. 732 557 764…

szalankiewicz

gora011

warsztat 336224 px

Nie przegap tych artykułów.